Kiedyś marzyłam o domowej
biblioteczce z półkami od ściany do ściany i od podłogi do sufitu. O tysiącach
woluminów w pięknych okładkach. Do tego zaciszny kącik z bardzo wygodnym
fotelem. Miejsce, w którym można by było spędzić niejedną noc nad książką.
Wszystko się zmieniło, od kiedy stałam się posiadaczką biblioteczki z otwartymi
półkami. Nie należę do grona PPD*, ale uważam, że przynajmniej 2-3 razy do roku
przydałoby się wytrzeć wszystkie półki z kurzu, a przy okazji także i książki.
Niestety, już posiadanie regału, o wymiarach mniej więcej 1,5 m x 2,0 m, w
całości zapełnionego książkami (w dwóch rzędach), pokazało, że odkurzenie
takiej powierzchni wymaga dużego samozaparcia. Dlatego między innymi z tego
powodu zmniejszyłam częstotliwość zakupów w księgarniach, a zamiast tego
zapisałam się do kilku bibliotek. Ponadto zainteresowałam się e-bookami (ale o
nich innym razem).
Jednak mimo wszystko są
książki, które chciałabym posiadać w formie wydrukowanej. Po prostu mieć je na
półce. Nie ma ich dużo. W tej chwili odczuwam brak kilku pozycji. Pierwszą z
nich jest cykl wiedźmiński Andrzeja
Sapkowskiego. Myślę o zakupie już od naprawdę długiego czasu, ale zawsze
nabywałam coś innego, najczęściej coś, czego wcześniej nie czytałam.
Drugą książką jest „Błękitny zamek” Lucy Mound Montgomery.
To książka idealna na chandrę. Najchętniej zakupiłabym wydanie w starym
tłumaczeniu. Obiło mi się o uszy, że w nowym pozmieniano imiona (a na pewno
głównej bohaterki).
Trzecia ‘pozycja’ to lista
książek Joanny Chmielewskiej,
których nie mam w wersji książkowej. Wikipedia podaje 71 tytułów, z których
posiadam około 30. Nie miałabym nic przeciwko zgromadzeniu pozostałych.
Właściwie nie ma tego
dużo- razem około 50 książek. Biorąc pod uwagę moje zapędy czytelnicze, to nie
jest ilość zatrważająca. Już od dłuższego czasu zadowalam się czytaniem
pożyczonych książek lub e-booków, które stały się świetnym substytutem
papierowego wydania. Powoli też leczę się z chomikowania książek i akcje typu
„Daj drugie życie książce” lub inny rodzaj bookcrossingu uważam za rewelacyjny
wynalazek.
*PPD – perfekcyjna pani
domu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz