Za namową kolegi z
Mińskiej Gildii Fantastyki ponownie zainteresowałam się książkami Jakuba Ćwieka. Na spotkaniu z autorem
nie mogłam być, czego żałuję. Za to książki z przyjemnością przeczytałam.
Zaczęłam od serii „Kłamca”. Czytało się je bardzo szybko. Nie będę teraz
recenzować wszystkich czterech tomów. Ani nie widzę sensu streszczania ich
akcji. Szczególnie, że trudno to zrobić bez zdradzania zbyt wielu szczegółów
dotyczących fabuły.
Może nie są to książki
idealne i do kilku rzeczy mogłabym się przyczepić. Ale wolę powiedzieć, dlaczego
warto sięgnąć po tą lekturę. Dużą przyjemność sprawiło mi wyłapywanie nawiązań
do kultury i popkultury – książek, filmów, muzyki. Poza tym można odświeżyć
sobie mitologię nordycką i grecką/rzymską. Do tego kilka ciekawostek z tematyki
angelologii. Wszystko to zachęca do zgłębienia wiedzy i sprawdzenia, co jest prawdą,
a co literacką fikcją.
Dialogi – najmocniejszy punkt
cyklu. Ogólnie tekstu narracyjnego w książce jest niewiele. Można powiedzieć, że
to odwrotność ‘Nad Niemnem’ – Jakub Ćwiek opisuje tylko to, co konieczne. Bohaterowie
nie przebierają w słowach. Wygłaszają swoje kwestie dosadnie, z wykorzystaniem „łaciny”.
Sarkazm i ironia są na porządku dziennym. Co jak co, ale teksty Lokiego
momentami powalają na kolana. Bo jak można się nie śmiać np. z tego:
Loki spał w
najlepsze, gdy do drzwi jego hotelowego pokoju ktoś załomotał. (…) Za progiem
stał Gabriel.
– Nie mogłeś jakoś
przez ścianę? – skrzywił się Kłamca. – W promieniu światła albo coś? Od tego
łomotania omal mi mózg nie odpadł.
Niestety, cytat wyrwany z kontekstu
traci na jakości. Ale wierzcie mi, czytanie książki grozi niekontrolowanymi wybuchami
śmiechu, co bywa kłopotliwe w publicznych środkach transportu.
Ogólnie zachęcam wszystkich
do lektury. Szczególnie pierwszych dwóch tomów (niestety, tom
3 i 4 są zauważalnie słabsze).
Największą przyjemność książki sprawią oczywiście miłośnikom
fantastyki, ale i osoby lubiące wartką akcję znajdą coś dla siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz