Mam dziś przyjemność
zapoznać się z najnowszym elementarzem stworzonym przez Ministerstwo
Edukacji. Pod TYM linkiem możecie ściągnąć PDF z pierwszą z
czterech części książki. Zachęcam, nawet
jeśli nie jesteście jeszcze rodzicami maluchów w odpowiednim wieku. Warto
zajrzeć do ‘naszego Elementarza’, choćby po to, aby zobaczyć, jak bardzo
zmienił się świat dzieci.
Pierwsze wrażenia
spisywane ‘na gorąco’, równolegle z przeglądaniem i czytaniem elementarza.
Zgodnie z informacjami
podanymi na stronie Min.Edukacji,
okładka jest twarda.
Wśród pierwszych opinii, z którymi się
zetknęłam, powtarzała się jego poprawność polityczna. Szybkie ‘przekartkowanie’
przekonało mnie, że coś w tym jest, choć ja prędzej określiłabym go, jako po
prostu ekstremalnie współczesny.
Tak wygląda statystyczna
szkoła podstawowa ;) Nijak niepodobna to mojej 'tysiąclatki'.
Ogromnym plusem jest
powrót do wykorzystywania podręcznika przez kilka roczników dzieci. W założeniu
autorów z książki może korzystać po sobie troje dzieci.
Podręcznik ma składać się z 4 części, dlatego
patrząc na spis treści części pierwszej mam wrażenie, że wiedzy merytorycznej
jest niewiele. Przeczą temu piktogramy określające rodzaj edukacji. Zgodnie z
instrukcją w książce mamy do czynienia z edukacją polonistyczną, matematyczną,
przyrodniczą, artystyczną i społeczną.
Nie wiem jak u Was, ale ja w I klasie nie
miałam tak fajnej sali.
Ponadto elementarz przedstawia realia życia w
mieście. Mamy na rysunkach współczesne ulice, parki, budynki. Graficznie
elementarz jest bardzo kolorowy. Dużo obrazków, a malutko tekstu. Nawet jak na
elementarz to chyba trochę za mało. Mi kojarzy się z podręcznikami do jeżyków
obcych (o których to nie mam najlepszego zdania).
W wolnym czasie dzieci
bawią się w parku. Są zjeżdżalnie, huśtawki, drabinki. Plac zabaw wyłożony
tartanem i oczywiście ogrodzony.
Coś, co mnie zachwyciło –
Tola ma tablet. I jak tu nie kupić dziecku tabletu, skoro nawet Tola go ma. To
brzmi zupełnie inaczej niż nasze stare ‘Ala ma kota’.
Kiedy powiedziałam
koleżankom w pracy o tym tekście, pierwsza reakcja było niedowierzanie. Ale po
chwili dyskusji doszłyśmy do wniosku, ze to znak czasów. Kiedy my miałyśmy te 7
lat, dzieci miały kota, psa, świnkę morska czy inne zwierzątko. Jak ktoś był z
bogatszej rodziny, mógł się pochwalić np. radiomagnetofon typu ‘jamnik’. Dziś
technologia otacza nas z każdej strony. A rodzice psa czy kota nie kupią, bo
zwierzę wymaga opieki, a tablet co najwyżej doładowania baterii.
Jakoś nie mogę załapać
sensu w zdaniu ‘Tam Ala, Emil i lama – latem’. Ktoś wie, co autor miał na
myśli? Szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę grafikę?
Skoro Tola ma tablet, to
także i z telefonu komórkowego powinna umieć korzystać i wiedzieć, jak
zadzwonić na numer alarmowy. Tak sobie pomyślałam – ciekawe, czy gdyby pokazać
siedmiolatkowi stary telefon z tarczą, czy umiałby z niego skorzystać.
Dodałabym informację, że
owoce i warzywa nie biorą się ze sklepu, tylko rosną na polu, w sadzie itp.
A tak wygląda wieś. A
konkretnie gospodarstwo agroturystyczne.
Akurat przy tym zdjęciu
grafikom nie chciało się pracować. Fotomontaż aż bije po oczach.
Na zakończenie – po lewej stronie mapa z
'naszego Elementarza' - jak Wam się podoba syrenka? - a po prawej mapa z
elementarza Falskiego
Podsumowując – pochwalam i
podpisuję się obiema rękoma pod akcją ‘podręcznik dla kilku roczników’. Jeśli
do tego faktycznie elementarz będzie za darmo, to naprawdę uwierzę, że coś
dobrego zaczyna się dziać w naszym systemie edukacji.
Rozumiem potrzebę uwspółcześnienia
tekstu i grafiki. Czasu i rozwoju technologii nie cofniemy. Dzieci powinny
nauczyć się radzić sobie we współczesnym świecie. Klasyczny elementarz
Falskiego nie przystaje do aktualnej rzeczywistości. Choć nic na to nie
poradzę, że łezka w oku się kręci, jak przeglądam to stare, klasyczne wydanie.
Jeśli chodzi o grafikę –
czy tylko mi się wydaje, że jest tego wszystkiego za dużo, za kolorowo. Tak
kolokwialnie mówiąc nadźgane. I mało czytelne.
Ciekawa jestem, co Wy
sądzicie o tej nowej ‘pierwszej poważnej książce’ w naszej ścieżce edukacji.
Podoba się Wam, czy wolelibyście, aby Wasze dzieci uczyły się ze starych
książek?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz