Ten tydzień do
zróżnicowanych pod względem czytelniczym nie należał. Duża ilość pracy i
wpatrywanie się w monitor zniechęcały do czytania. Mimo to prawie skończyłam
czytać jedną książkę.
1.
John
Sack „Spisek franciszkanów” - tekst z okładki Bogato
udokumentowana powieść historyczna w stylu Imienia róży Umberta Eco. Blisko 800 lat temu, w marcu 1230
roku, urzędnicy miejscy zawładnęli trumną ze szczątkami świętego Franciszka z
Asyżu i ukryli ją w zawczasu przygotowanym miejscu. Stało się to za przyzwoleniem
ówczesnego generała zakonu franciszkanów. Sekretu, gdzie spoczęło ciało,
spiskowcy dochowali do śmierci. Odnaleziono je i ulokowano w powszechnie
dostępnym miejscu dopiero w roku 1824. W październiku roku 1271 pustelnik
Konrad dostaje list pisany na łożu śmierci przez swojego mentora, jednego z
trzech towarzyszy życia Franciszka, w którym ten zobowiązuje go do wyjaśnienia
okoliczności śmierci świętego. Brat Konrad opuszcza pustelnię i rusza w pełną
niebezpieczeństw drogę do Asyżu. Nie wie jeszcze, ile będzie kosztować go to
śledztwo, albowiem tajemnicy strzegą zazdrośnie kolejni generałowie zakonu.
Aktualnie jestem na stronie
419 z 526. Gdybym pisała te słowa około 22.00, mogłabym powiedzieć, że książka jest
przeczytana. Muszę przyznać, że podchodziłam do niej z dużym dystansem. Połączenie
„Imienia róży” z „Kodem Leonarda da Vinci” trochę mnie zniechęcało. A jednak okazało
się, że książka wciąga. Główny bohater – Konrad – zasadniczo mnie denerwuje. Jego
czarno – biały świat i ogromna naiwność dziecka powoduje, że czytając jego wypowiedzi
i przemyślenia, mam ochotę powiedzieć ‘chłopie, na jakim świecie żyjesz???, zejdź
na ziemię!!!’. Za to dużą sympatię budzi postać żeńska – Amata. To typ bohaterki,
który bardzo lubię – silna, zdecydowana i potrafiąca poradzić sobie w patriarchalnym
świecie, w którym przyszło jej żyć. Już teraz mogę powiedzieć, że polecam tą lekturę.
I to nie tylko miłośnikom gatunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz